Archiwum luty 2004


lut 11 2004 ***
Komentarze: 4

Każdą moją skopaną chwilkę tam ..., by posilić moja duszę - zlaknioną tego wszystkiego za czym tęsknię, a czego sama do końca sprecydować nie potrafię, karmię sms'em od Hildzi, który od dawien dawna do dziś figuruje w mojej komórce ...

>>Nie bój się chodzenia po morzu,

nieudanego życia,

dokladnej sumy,

niedokladnych danych,

milości nie dla ciebie,

czekania na nikogo ... <<

Życie jest tak zajebiście piękne ... i krótkie :-) 

 

mistrzostwa Hildy i pana Mietka Szcześniaka :-)

diva : :
lut 11 2004 dziadzieję ...
Komentarze: 4

Reszta zaprzęgu, wyjście, podanie ręki i cmoknięcia na przywitanie, śmiechy, uśmiechy, nawijki na bliżej nieokreślony temat, opowiastki pt "a bo mi się przytrafilo to", wspominki, sporadycznie jakieś zlote myśli i rozmowy o życiu.

Dziadzieję.

Patrzę, obserwuję, zerkam ukradkiem w lewo, czasem chybcikiem w prawo, wzdycham, siedzę i trwam. Nie jest mi źle w miejscu, w którym stoję, wlaśnie się znajduję. Wszystko jest i wszystko jest przyjęte. Powtarzam to, co powiedziane już zostalo, uśmiecham się na dźwięk czegoś nowego, zapalam się na to, czego nie rozumiem, co mnie mija, gdy ja udzielam się tam gdzieś indziej, nie tu, choć odpowiedzi nie dostaję. Ta audycja zostala nadana już wcześniej a powtórek organizatorzy nie przewidują. Cisza w eterze to chwilka przeznaczona na zalatwienie potrzeb fizjologicznych, zwilżenie ust napojem lub pogryzenie frytek.

Dziadzieję.

Izoluję swoje myśli, relacjonuję to, czego widzowie zdają się oczekiwać. Dotykam szkla, wiercę paznokciem w ubytkach już wcześniej powstalych, poprawiam wlosy na czole i przejeżdżam opuszkami palców pod rzęsami, coby w razie czego uniknąć kompromitacji rozmazanym tuszem. Wkońcu zima, pada śnieg, a ja maluję się niewodoodporną maskarą. Zerkam na buty i oceniam ich stan wyczyszczenia, poprawiam bluzkę, spodnie, czasem prostuję plecy, gdy uświadamiam sobie mojego garba, lub gdy garb innych mi o moim przypomina.

I dziadzieję.

Widzę twarze, które poznaję, które są mi bliskie, z którymi utożsamiam swoją osobę. Slyszę glosy, ale nie umiem oddzielić wyrazów jednych od drugich. Widzę ruch warg, ale już nie wiem czy teraz mówi on czy może ona. Wszyscy jak na dźwięk stoperów biorą kufle w ręce i pociągają lyczka browara za 4 zlote. Oblizują wargi i kwitują satysfakcję z wychylenia szkla uśmiechem.

Jestem, ale jakby obok. Uczestniczę w przyjęciu, czekam na deser, a wkońcu okazuje się, że to już po kolacji i lodów nie będzie. Ani placka z kawą. Ani nawet kisielu.

Coś jest do cholery nie tak!

Dziadzieję.

 I wy musicie mi to wybaczyć ... albo wykląć :]

diva : :
lut 10 2004 wstępnie ..
Komentarze: 6

O, w ogóle to mnie zaskoczylo, z czym wlasnie udalo mi się dojść do strzalu ...

1. Nie robi się L z kreseczka, przez co nie mogę napisać, że nie robi się L z kreseczką, tylko muszę to ująć wlasnie jako L z kreseczka :>

2. Postanowilam nic nie mieszac, bo się od razu zloszcze, że inni potrafią a ja nie i popadam w kompleksy, a w dobie niewychodzenia z domu to bardzo niewskazane, bo nikt mnie nie pocieszy, Pulpet jakoby go nie bylo, Irek zawsze ma dobre slowa z jeszcze milszym "no co - lapki marzną?", a Hildzia ma swój świat, w którym nie uznaje pederastów :>

3. Gadalam dziś z M. i stwierdzam, że moja "miętkość", nieasertywność i coś jeszcze na pewno, są tak przemożne, że już chyba nie poztsje mi nic innego jak iść na targ w czwartek i wymienić szare komórki, których i tak zresztą coraz mniej, więc jeśli sprzedawaliby na wage, to i taniej wyjdzie ...

No bo dalam się namówić na gotowanie ... kolacji ... Ale to jeszcze nie moment mojego pochówku. Ta chwila nastąpi teraz, zaraz, już, bo nic dodać nic ująć poza faktem, że to będzie w sobotę ... w tę sobotę ... tak, tak, tę, tę ...

Hildzia mnie wykolegowala z kolegą C. (ponoć, w co nie wierzę, ale dobrze, uśmiechnę się i przeknę goryczkę ... gorczycę? :>), Iras się ani nie odezwal jak pytalam (zasnąl? kolejny? brrr ...), a Pulpeta - no jakoby nie bylo.

Przecież ja nie umiem się opiekować chlopcami/mezczyznami*, w dodatku na pewno nie takimi co już nie kochają, już im się odwidzialo i już 2 dni później potrafili się "tak" bawić, ale i tak wszystko ode mnie zależy i tak troche tylko ode mnie i czy ja ...

No i ja ...

4. A L (z kreseczka) się nie odzywa, nie ma, wessalo go podziemie, pewnie zalożyl ten swój Kościól, który ma mu przynieść fundusze na browarek (no bo jak sie 8 pije na jeden wieczór ...) ... i pewnie jakąś księgę drukuje, co to nową Biblią będzie czy coś podobnego ...

Taa i tyle z tej tęsknoty, co to zapodawal przez swoje sms'y ... że mu brakuje, że tęskni ... Napisalam, że braki to ja mam w glowie, ale chyba się pomylilam - on ma w swojej większe.

5. Chyba nie mogę za nikim tęsknić ... mamusiu, śpisz już?? ... tatku?? ...

Ale ale - oto widzę slonko na horyzoncie, które uspokaja tę rozedrganą część mnie, która częściej dochodzi do glosu a nie za bardzo wie, czego chce ... Jutro się wykąpię ... w zasadzie już dziś ... Już tylko kilka godzin dzieli mnie od kąpieli ... Podniebienie swędzi, ale u boku takiej perspektywy jest "off" ...

Taa i tym optymistycznym akcentem kończymy ... a jutro pozapodajemy notki, które może uda mi się ocalić od zapomnienia ... Eh, Galczyński .. :)

Tup, tup, pa :*

 

* nieodpowiednie skreślić

 

diva : :
lut 09 2004 próba :) no co no :>
Komentarze: 0

Niewątpliwie mam problemu z celem, jakim jest uruchomienie tego bloga. Bo technicznie jestem antytalenciem i na sama myśl 'html" zaczyna mnie co nieco trząść, a nie daj Boże jak ktoś takie slowo wypowie ... :> To musi być magia :> Innej rady nie widze :)

Pewnie w ogóle zanim nie będzie widac tu tych wszystkich rzeczy, których być widać tu nie powinno, minie więcej niż trochę czasu, bo co najmniej dzień :>, ale może kiedyś, jeśli przedtem nie rzucę tego w diably, coś takiego jak blog w moim wydaniu zaegzystuje ... tak jak powinien :)

Tyle k'woli wejścia w życie :)

Tup tup, pa :)

diva : :